Generalnie to ja piszę opowiadanie ciągłe (Miłość kontra my), ale...
Dzisiejszy świat jest cholernie smutny, nie?
Jak spaceruję sobie po blogach pisanych przez ludzi w moim wieku albo młodszych,
to dochodzę do wniosku, że wszystko opiera się na smutku.
Przygnębiające historie o nieszczęśliwej miłości,
ciągłe narzekanie na to, jaki ten świat jest zły i okrutny,
nagminne wyszukiwanie sobie nowych problemów.
Nie krytykuję tego, mam to samo.
Ostatnio coraz częściej trafiają mi się pod rozdziałami komentarze mówiące,
że doprowadziłam kogoś do łez.
No i spoko, zawsze to jakieś emocje, a nie siedzenie przy monitorze i zastanawianie się:
"Cholera, kiedy to się skończy?"
Ale tak naprawdę to zawsze chciałam, żeby ludzie się śmiali.
Na co dzień mogę się potknąć albo wpaść na latarnię, żeby zobaczyć jak ktoś przechodzący obok uśmiecha się pod nosem.
W internecie mogę co najwyżej walnąć ortografa, ale i to zazwyczaj kwitują hejtem.
Dlatego właśnie postanowiłam zrobić sobie blog z miniaturkami.
Bo może chociaż te krótkie, proste teksty sprawią,
że ktoś uśmiechnie się na moment.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz